Create your own sidebar via Visual Composer with drag and drop tech, for almost all pages!
Aktualności
„Chodź ze mną” Łukasza Orbitowskiego wywołało gorącą dyskusję na spotkaniu Dyskusyjnego Klubu Książki. Zastanawiałyśmy się czy można przypisać tę powieść do konkretnego gatunku literackiego i w zasadzie każda z nas umieściłaby ją w innym! To zarazem historia miłosna, szpiegowski thriller i dramat psychologiczny ze szczyptą fantastyki. Być może taka mieszanka wygląda absurdalnie a jednak splata się w sensowną całość. Tłem burzliwych losów rodziny Heleny Barskiej i jej miłości do Rosjanina Koli, staje się miasto Gdynia – odczarowane z brzydoty, dostojne, pełne tajemnic i zapracowanych, nietuzinkowych mieszkańców.
W jednym podczas naszej dyskusji zgadzałyśmy się w pełni – powieść ma w sobie coś, co powoduje, że pomimo (a może właśnie dlatego) zagęszczenia wielu historii pobocznych, ma się ją ochotę czytać dalej. Do tego autor sprawnie operuje literackim językiem i znajdziemy tu takie perełki jak choćby cytat: „Kiedy człowiek planuje, Bóg otwiera szampana”.
Recenzja „Chodź ze mną” Łukasza Orbitowskiego
Książka Łukasza Orbitowskiego urodzonego w 1977 roku, prowadzącego program „Dezerterzy” w TVP Kultura – dwukrotnie nominowanego do literackiej nagrody „Nike”, nota bene gościa na spotkaniu autorskim w Miejskiej Bibliotece Publicznej w Chodzieży, jest bolesnym doświadczeniem bohatera kucharza Dustina. Powieść była inspirowana losami kapitana Nikołaja Artamonowa i Ewy Góry. Historię postaci występujących w książce łączy upadek obiektu latającego do basenu portowego w Gdyni w 1959 roku. Czas akcji rozgrywa się przez dziesięć nocy w latach 50., 60. i 70., a drugim planem czasowym jest rok 2017. Główny bohater, który urodził się w Szwecji w 1974 roku stał się centrum uwagi swoich rodziców Heleny, zwanej „Zwiazdoczką” i Nikołaja Siemionowicza Narumowa, urodzonego w Leningradzie. Ich pierwsze spotkanie nastąpiło w Stylowej, gdzie natknęli się na siebie, a zobaczył ją on w 1958 roku, gdy czekał pod kasztanem z frezjami. Mama Dustina była oryginalną kobietą, przypominającą słynną aktorkę z „Gildy” – Ritę Hayworth oraz chodziła na Klub Filmowy, na Waszyngtona. Matka pracoholika Dustina namawiała syna, aby został piłkarzem, ale ten wolał opiekować się synem Olafem oraz absolwentką socjologii – żoną Klarą, z którą tworzyli szczęśliwe małżeństwo od siedemnastu lat. Jak pisze Łukasz Orbitowski: „Matka uczyła się, pracowała, szorowała taras z rdzawych śladów po klatkach i walczyła z odorem po jenotach, a on ciągnął ją na dancing albo do hotelu”, podobnie jak babcia, czytała książki. Rodzina Dustina Krefta składała się również ze spokojnej i dobrej babci, która czytała książki i oglądała filmy w telewizorze Neptun i dziadka, który uwielbiał majsterkować. Dustin był pomocnikiem w pizzerii w Rumii. Jak pisał autor „Innej duszy”: „Gotowanie jest trochę jak życie, godzi to, co pogodzić się nie chce, przypomina dom pełen kłótliwych lokatorów, w każdym razie ocet dodany do śledzi zwiększa poczucie sytości, zjem jednego śledzia i czuję się jak po dwóch czy coś takiego, należy chwalić ocet”. Czyli nasza egzystencja jest naszpikowana ostrą relacją między dwojgiem ludzi, przeradzającą się w bezlitosny taniec na noże. Książka jest oparta na współczesnym życiu mieszkańców, którzy oglądają również Netflixa, co autor kwituje stwierdzeniem, że to, co opisuje jest wzięte z życia. W książce występuje wiele wulgaryzmów, takich jak „kurwa”, „chuj”, „urżnięty”, „zębodół”, „jabol”, „kwas”, „kutas”, czy wyrażenie pochodzące z języka rosyjskiego „suka blat!”, czyli „kurwa mać!” lub „durni jak wiadra gruzu”. Nie trzeba obawiać się słownictwa stosowanego przez autora, gdyż można przeczytać ciekawą historię, przełykając literki w książce humorem. Jako czytelnik trzeba przyzwyczaić się do przecinków, które powodują, że nasz język polski jest bogatszy o nowe oblicze kultury słowa. Powieść Łukasza Orbitowskiego wywołuje w czytelniku raz śmiech, raz łzy, dzięki temu, że w samym człowieku powstaje wyrwa, gdy widzi swoją własną historię oczami buntownika i kogoś, kto „orbituje bez cukru”.
Ania Kaczmarczyk
DKK Chodzież