Create your own sidebar via Visual Composer with drag and drop tech, for almost all pages!
Aktualności
Listopadowe DKK
- 28 listopada 2024
- Posted by: Wojciech Kantorski
- Category: Aktualności

Listopadowe spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki upłynęło nam z książką „Dżentelmen w Moskwie” Amora Towersa. Jest to nietuzinkowa historia hrabiego Rostowa, skazanego przez bolszewików na dożywotni areszt domowy w…. luksusowym hotelu. Brzmi intrygującego? I tak też właśnie jest! „Dżentelmen w Moskwie” to powieść napisana przepięknym, literackim językiem, składająca hołd drugiemu człowiekowi. Poszczególne rozdziały, opisywane epizody mają w nas zbudować przekonanie, że prawdziwego bogactwa nikt i nic nam nie odbierze, gdyż nosimy je w sobie i tylko od nas zależy jak będziemy panowali nad własnym losem, by nie stać się jego zakładnikiem. Historia hrabiego Rostowa bardzo przypadła nam do gustu – zachęcamy do przeczytania jej!



Recenzja Anna Kaczmarczyk
Na ostatnim Dyskusyjnym Klubie Książki omawiałyśmy z pasjonatkami literatury pięknej powieść Amora Towlesa pt. „Dżentelmen w Moskwie”, który już wcześniej odcisnął swoje pisarskie piętno na czytelniku w postaci uhonorowanej Nagrodą Fitzgeralda książki „Dobre wychowanie”.
Pokaźne tomisko „Dżentelmen w Moskwie” kryje w sobie wiele ciekawostek z historii i kultury Rosji, którego bohaterem, zaplątanym w sieć konwenansów i rozmaitych przygód jest hrabia Aleksander Iljicz Rostow. Akcja tego monumentalnego dzieła rozgrywa się w latach 1922-1954 i opowiada o wycinku z życia postaci, która zmuszona była zamieszkać na poddaszu hotelu Metropol w stolicy Rosji. Wartka narracja, która oplata wytrawnego odbiorcę niczym macki monstrualnego potwora, na długo zapada w pamięć i trudno byłoby na palcach dwóch rąk wyliczyć równie natchnione pozycje literackie. To tutaj Rostow, odznaczony Orderem Świętego Andrzeja, mistrz ceremonii łowieckiej – odkrywa, że najbezpieczniejszym miejscem jest dla niego właśnie najwyżej położony pokój hotelowy. To w nim jak w puszce zamyka się jego nieustanne dążenie do służenia komuś, chociażby w postaci roli kierownika sali w restauracji „Bojarska”. Jego wykwintne, nienaganne maniery zadziwiają, są cząstką spajającą jego czyny z Niną, która staje się dla niego uczennicą w byciu młodą, powabną damą, jak i z jej córką Zofią, która jest dla hrabiego jak jego własne dziecko. Towles urzeka starannym opisem rozmaitych dań podawanych i serwowanych przez szefa kuchni Żukowskiego, niewinnej zabawy w postaci wyrazów-symboli dziejącej się pomiędzy hrabią a Zosią, charakterystyką gości hotelowych, danych pokoi, strojów i różnego rodzaju zachowań. Rostow wspomina również swoją rodzinną posiadłość z lat młodości w Niżnym Nowogrodzie, swoją siostrę Helenę i babkę, robi to umiejętnie, gdy wspomina dany przedmiot w pokoju związany z jego przeszłością.
Otaczający Rostowa pracownicy hotelu mają swoje znaczenie, każdy zna swoje miejsce, jest jak dana figura szachowa, bez której nie mogłaby rozegrać się dana partia gry. Wiernym przyjacielem hrabiego jest Miszka, który zniewolony i uwięziony, nadal jest wielkim zwolennikiem rosyjskiego twórcy Majakowskiego, a jednooki kot przemykający po korytarzach Metropolu, staje się świadkiem znaczących wydarzeń w życiu głównego bohatera. Rostow zaznajamia się z boyami hotelowymi, kwiaciarką, konsjerżem, szwaczką czy przyszłym dyrektorem hotelu. Ma wokół siebie grono oddanych pobratymców z wyjątkiem przyszłego szefa Metropolu, który jest dla niego cierpki i wszędzie węszy spisek. Największe wrażenie na czytającym wywiera zakład między Niemcem a Rostowem, w którym ten pierwszy dobitnie uznaje, że Rosja nie prezentuje sobą nic zachwycającego i tylko wódkę można w niej kupić pierwszorzędną. Czy skrócenie wąsa hrabiemu przez nieznanego mu klienta zakładu fryzjerskiego, który był urażony pominięciem go w kolejce. A komicznym elementem jest pochylanie się przez hrabiego, aby obserwować zebrania w hotelu i co wynikło z jego garderobą przy wzroście 190 cm. Sentymentalne dawne czasy na linii „pan i sługa” dają odczuć się poprzez słowa Miszki: „Tak, to były elizejskie czasy, (…). Jednak podobnie jak Elizjum, należały już do przeszłości. Razem z kamizelkami i gorsetami, razem z kadrylami i bezikiem, razem z rządem dusz, daninami i ustawianiem ikon w kątach. Należały do podszytej zabobonem epoki wymyślnych sztuczek, w której garstka szczęśliwców posilała się cielęcymi kotletami, a większość trwała w ignorancji”. Wszak w mitologii greckiej Elizjum było uznawane jako miejsce spoczynku dusz ludzi dobrych w Hadesie, a w chrześcijaństwie było kojarzone z rajskim ogrodem lub niebem. Notabene same Pola Elizejskie (obecnie tak nazywane w Paryżu) wiązane były z krainą wiecznego spokoju i szczęśliwości po śmierci, gdzie dusze już przestające cierpieć i pragnąć – chodziły po bladych łąkach, które nosiły w sobie muzykę z niewidzialnych lir.
Hrabia Rostow – jak pisze Amor Towles: „Jako młody człowiek (…) szczycił się tym, że wyprzedza wszystkich o krok. Zjawienie się w samą porę, stosowna mina, odgadywanie cudzych potrzeb – uważał to wszystko za cechy znamionujące dobrze urodzonego mężczyznę. W tych okolicznościach odkrył jednak, że bycie wyprzedzanym o krok też ma swoje zalety”. A mimo wszystkich przeciwności i nie zawsze sprzyjających mu osób, hrabia uknuwszy finalną intrygę, dzięki wyprzedzaniu innych o krok, doprowadza do wyswobodzenia się z „okowów” hotelu, spotykając na swojej drodze miłość życia, już po kres.
Powieść „Dżentelmen w Moskwie” zasługuje na miano książki, która wiedzie prym wśród literatury historyczno-obyczajowej. Dobitnie pokazuje, że bycie kimś ważnym stawia przed nim cel nadrzędny – zachować to, co było, nie unikając patosu, powagi, odrobiny humoru i wdzięczności dla tych, komu można służyć w zamian za popieranie zasług przystających danemu tytułowi. Szarmanckość jest w cenie, również dzisiaj, a hrabia Rostow nie jest wyjątkiem, potrzeba współcześnie dżentelmenów w każdym calu, nie tylko na kartach powieści, będących oknem na świat dla maluczkich.