Create your own sidebar via Visual Composer with drag and drop tech, for almost all pages!
Aktualności
To już ostanie, tegoroczne spotkanie Dyskusyjnego Klubu Książki w naszej bibliotece. Ten rok był dla nas bardzo dobry – obfitował w ciekawe lektury, które prowadziły nasze myśli nowymi ścieżkami. Okazuje się, że po tylu latach rozmawiania o książkach, nieustannie nas coś zaskakuje i potrafi wzbudzić zachwyt lub konsternację. Cieszymy się również, że nasz klub jest jednym z najliczniejszych w Wielkopolsce – w tym roku dołączyło do nas kilka nowych miłośniczek książek (panowie czekamy na Was w DKK!) i tym sposobem jest nas ponad 20.
Lekturą z którą spotkałyśmy się w grudniu była fascynująca powieść Joanny Bator „Gorzko, gorzko”. Jest to opowieść o czterech pokoleniach kobiet, nieustająco poszukujących swojej drogi do spełnienia w życiu. Wszystkie łączą więzy pokoleń, każda z nich nosi w sobie ślady poprzedniczki -matki, babki, prababki – każda jest głodna miłości i wolności. Czytając zastanawiasz się, którą z tych kobiet jesteś? A może u każdej znajdziesz bliski Ci skrawek życia? „Gorzko, gorzko” ma niepokojący urok, dużą dawkę realizmu ale przede wszystkim przepiękny literacki język, dostosowany do wyrazistych bohaterów. Nic tu nie jest przypadkowe, nawet postaci drugiego planu można oglądać jak pod mikroskopem. Zgodnie stwierdziłyśmy, że to powieść, która pozostaje z nami jeszcze długo po przeczytaniu i można do niej wielokrotnie wracać myślami. Serdecznie polecamy!




Recenzja. Autorka: Anna Kaczmarczyk
Powieść laureatki Nagrody Literackiej Nike – Joanny Bator pt. „Gorzko, gorzko” charakteryzuje się wpisanym w nią realizmem magicznym, czyli nazwałabym to „literackimi dziwami”. Odnosi się to do zawartych w niej zjawisk zaskakujących, mistycznych oraz wywodzących się z legend i podań, które powodują, że czytelnik znajduje się na wyższym poziomie rozumienia danej treści.
Autorka opisuje tutaj historię czterech pokoleń kobiet, nazywając ją „patchworkiem na cztery historie”, który leży gdzieś zwinięty w kącie, aby go odkryć i znaleźć coś nowego w dziejach Berty, Barbary, Violetty i Kaliny. Te dwie pierwsze niewiasty łączy wspólny rodzaj połączenia, który na zawsze odmieni życie ojca Berty i wybranka serca Barbary, okazującym się być potworem w ludzkiej skórze. Najbardziej barwnym przypadkiem w tym kobiecym kwartecie jest Violetta, niedoszła absolwentka polonistyki, która lubi, wręcz uwielbia – niczym Tom Ripley w „Utalentowanym panu Ripley’u” czy najnowszym serialu „Ripley”, naśladować napotykane osoby, powtarzając sobie, że zrobi to samo, co ten ktoś drugi. Ripley opanował to do przesady, przejmując w posiadanie czyjeś życie. Kalina – będąca potomkinią wszystkich spełnień, marzeń i pragnień prababki, babki i matki, dziedziczy po Violetcie pasję do czytania, kończy kulturoznawstwo, czyli spełnia marzenia swojej rodzicielki oraz rozwija talent kulinarny do pieczenia ciast. Jej codzienność jest już bardziej przejrzysta i radośniejsza niż ta Berty, naznaczona piętnem zaznajamiania się z częściami mięsa, którą wspaniale uczy pojmować jej ojciec Hans. Z kart książki wręcz wylewa się anatomia trzody chlewnej, zawarta w łopatce, sznyclu czy podrobach… I to nas ujmuje.
Jako kogoś, kto chce poznać tajniki tytułu „Gorzko, gorzko” – interesuje mnie w czym tkwi sekret niezwykłego powtórzenia. Pierwsza myśl, która przychodzi mi do głowy, gdy słyszę te dwa słowa, to ich skandowanie na przyjęciach weselnych do pary młodej, która ma pocałować się. I tak mogłoby być, gdyby każda z bohaterek ułożyła sobie życie uczuciowe w sposób prawidłowy, gdyby nie przeczytanie poniższego cytatu: „Gorzko, gorzko, wyszeptała w myśli, by odegnać zło” lub innego: „Gorzko, gorzko powtarzam trzydziestoletnia [Kalina – przyp. A.K.], gdy boję się strachem odziedziczonym po tej małej silnej kobiecie [Barbarze – przyp. A.K.], że stracę to, po co ośmieliłam się wyciągnąć ręce”. A słowa te padły wtedy, gdy Barbarę ukąsiły osy. Czy jest to swoiste zaklęcie, które może ochronić przed demonicznym złem, które nie może być unurzane w słodyczy, nie jest polukrowane?
Tak jak Berta czy Barbara zakochały się bez pamięci w jednym mężczyźnie, tak Violetta szukała miłości w ramionach wielu amantów. Ten kolorowy ptak w rodzinie tak wielopokoleniowej – uwielbiała ciuchy z odzieży używanej, kupowała niepotrzebne rzeczy lub maskotki, których Kalina nie tolerowała. Najbardziej z całej plejady bohaterek wyrasta ona na kogoś, kto szuka cały czas siebie, jej życie odbija się w oczach córki Kaliny, która stara się nie powielać błędów Violetty. Gorzkie życie Berty i Barbary wplotło się w dzieje Violetty i Kaliny, które radzą sobie jak mogą, by w końcu stracić ze sobą kontakt.
Joanna Bator pozwala uchylić rąbka tajemnicy pisarskiego rzemiosła, aby stworzyć opowieść spójną, rzetelną i co najciekawsze – tak wciągającą, że nie sposób oderwać się od jej kart. Ciekawym podsumowaniem jest to, że autorka „Gorzko, gorzko” – pisząc książkę, inspirowała się prawdziwą historią, którą usłyszała na cmentarzu w Unisławiu Śląskim. Z krótkiej historyjki, opowiedzianej gdzieś pokątnie, może narodzić się prawdziwa literacka perełka. Zachęcam do jej przeczytania i zanurzenia się w magicznej opowieści, która może posłużyć do sięgnięcia po coś niedopowiedzianego i nie zawsze odtajnionego.